Nysa do 66. minuty wygrywała 1:0 po bramce Mateusza Gnojnickiego. Jednak kiepska druga połowa, strata kuriozalnych bramek i po końcowym gwizdku trzeba było przełknąć gorycz porażki 1:4…
Poniżej relacja z meczu, wypowiedzi oraz zdjęcia.
Do zmiany doszło między słupkami Nysy. W meczu ze Zjednoczonymi zamiast Damiana Ziarko zagrał Marcel Rosenau. Dla zawodnika tego był to pierwszy występ w rundzie wiosennej. – To była zaplanowana roszada. Marcel cały czas mocno pracuje na treningach i zasłużył, aby dostać szansę — tłumaczył trener Krzysztof Konowalczyk. Roszada jednak szkoleniowcowi jak i jego drużynie nie wyszła na dobre…
Kłodzczanie wygrywali po trafieniu Mateusza Gnojnickiego. W 40. minucie napastnik w sytuacji sam na sam po podaniu od Kuby Lebiodzika otworzył wynik spotkania.
Taki rezultat utrzymywał się do 66. minuty. Wtedy wystarczyło 180 sekund, aby Zjednoczeni odwrócili losy meczu. W tym czasie rywale strzelili dwa gole, przy których nie popisał się golkiper MKS. – Dwie nieszczęśliwe bramki spowodowały, że się już w tym meczu nie podnieśliśmy i graliśmy jeszcze gorzej — mówił trener kłodzkiego zespołu.
W samej końcówce meczu piłkarze z Żarowa dołożyli jeszcze dwie bramki i całe spotkanie wygrali 4:1. Najkrócej podsumowując, to nie był dzień piłkarzy Nysy. – Piłka dzisiaj nam nie siedziała, słabe strzały prosto w bramkarza, słabe dośrodkowania z bocznych sektorów. Do tego mało konsekwencji i cierpliwości w graniu do przodu — ocenił Jakub Gręda.
A teraz MKS czekają derby. W niedzielnej kolejce (29.05. godz. 17:00) kłodzczanie zmierzą się w Bystrzycy Kłodzkiej z Polonią. Podopieczni K. Konowalczyka będą chcieli zrewanżować się za porażką z rundy jesiennej, gdy przegrali 0:5.