
Nie miał zbyt dużego pola manewru trener Krzysztof Konowalczyk w pierwszym meczu kontrolnym. Kłodzczanie przeciwko Orłowi zagrali mocno okrojonym składzie. Był dobry początek, gdy Nysa wygrywała 2:0…
Pierwszy tydzień przygotowań, Nysa zakończyła meczem kontrolnym. – To były mocne treningi, na których każdy dawał z siebie 100%. Brakowało frekwencji, bo kilka osób jest jeszcze na wakacjach — mówi Jakub Gręda. To też było widoczne w spotkaniu kontrolnym z Orłem Ząbkowice Śląskie.
Trener Krzysztof Konowalczyk nie miał pola manewru w sparingu z czwartoligowcem. Do spotkania kłodzczanie przystąpili w zaledwie trzynastoosobowym składzie. – W porównaniu do Orła, który co 30 minut rotował zawodnikami, było widać sporą różnicę w poruszaniu się po boisku — relacjonował pomocnik MKS.
Pierwsze 20 minut wyglądało obiecująco. Nysa wygrywała 2:0 za sprawą Mateusza Gnojnickiego (na zdj.). Napastnik najpierw, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego na dalszy słupek, pokonał golkipera uderzeniem z głowy, a następnie podwyższył prowadzenie po kontrze.
Później gospodarze, cztery szybkie akcje zamienili na gole, a przed przerwą dołożyli piątego gola. – Za duża pewność siebie po pierwszych minutach wkradła się, do tego kilka prostych błędów, których taka drużyna jak Orzeł nie marnuje, dała końcowy wynik — podsumował sparing J. Gręda, który był autorem trzeciego gola dla zespołu z Kłodzka. Ostatecznie spotkanie zakończyło się porażka 3:8.