Mało kto spodziewał się, że prowadząca 2:1 Nysa i grająca z przewagą zawodnika, jest. Stanie stracić punkty z Włókniarzem. A tymczasem po końcowym gwizdku z trzech punktów cieszyli się piłkarze z Kudowy-Zdroju. – To był dla nas zimny prysznic i na pewno nam się on przyda — powiedział trener Krzysztof Konowalczyk.
Poniżej relacja, zdjęcia i wypowiedzi.
Pojedynek Nysy z Włókniarzem to był starcie dwóch sąsiadów w tabeli. Obydwie drużyny chciały kontynuować swoje zwycięskie passy. Nysa nie przegrała o sześciu spotkań i chciała zanotować piąte zwycięstwo z rzędu. Z kolei drużyna z Kudowy-Zdroju była niepokonana od czterech spotkań, a w dwóch ostatnich meczach zanotowała komplet punktów.
Pierwsza połowa na remis. Szybko wyprowadzoną po przechwycie piłki kontrę zakończył celnym uderzeniem, w przeszłości były gracz Nysy, Paweł Matecki. W 35. minucie był remis. Po zagraniu piłki ręką w polu karnym rzut karny na bramkę zamienił nie kto inny jak kapitan Dawid Ciupider.
Od 55. minuty kłodzczanie grali z przewagą jednego zawodnika, gdy po raz drugi piłkę ręką w polu karnym (tym razem we własnej szesnastce) zagrał Vena Pohl. Zespół Karola Ulatowskiego grając w osłabieniu, umiejętnie się bronił. Jednak w 70. minucie, przy uderzeniu będącego wiosną w strzeleckiej formie Jakuba Lebiodzika, był bez szans.
Wydawało się, że w tej sytuacji nic nie odbierze szóstej wygranej z rzędu Nysie. Jednak takiej końcówki mało kto się spodziewał. – Graliśmy zdecydowanie za wysoko i zbyt odważnie, chcąc strzelić za wszelką cenę kolejną bramkę. W ten sposób Włókniarz miał okazję wyprowadzać bardzo groźnie kontry — relacjonował szkoleniowiec MKS.
Rozpoczęło się od złego wykonania rzutu wolnego na wysokości polu karnego rywali, a następnie po akcji Mydacza z Gabrielem w 80. minucie był remis 2:2. Włókniarz poszedł za ciosem i pod koniec spotkania po stałym fragmencie gry do siatki trafił 17-letni Franciszek Mrowiec. – Byliśmy dobrze zorganizowani i zdyscyplinowani w obronie, a jednocześnie przygotowani na okazje do szybkiego ataku. Udało nam się to w pełni wykorzystać. Oczywiście sprzyjało też szczęście przy drugiej i trzeciej bramce, ale temu szczęściu pomagaliśmy poprzez duże zaangażowanie i chęć zwycięstwa — cieszył się Karol Ulatowski.