W poprzednim sezonie ponownie objął pierwszy zespół Nysy. Mimo świetnego startu trenerskiego oraz silnej kadry nie udało się utrzymać zespołu w IV lidze. O przyczynach spadku, rewolucji kadrowej i budowaniu zespołu rozmawialiśmy tuż przed startem rundy wiosennej z Krzysztofem Konowalczykiem.
Patrząc z perspektywy czasu, nie żałujesz ponownego objęcia Nysy?
Oczywiście, że nie żałuje. Mamy teraz bardzo młody perspektywiczny zespół i robimy postępy.
To była mocna i wyrównania kadra, która nie powinna mieć problemów z utrzymaniem się na poziomie czwartej ligi…
Mieliśmy mocną kadrę, ale bardzo wąską, na wielu pozycjach nie było zmienników i musieliśmy sobie z tym radzić na różne sposoby. A żeby się utrzymać w tak silnej czwartej lidze, przy dużej ilości spadkowiczów, trzeba mieć szerszą kadrę. My mieliśmy na bardzo ważnych pozycjach tylko po jednym zawodniku. Jeśli on zawodził, albo nie mógł z różnych powodów grać, musieliśmy mocno kombinować z wyjściową jedenastką. Później z powodów naprawdę różnych, nie mieliśmy frekwencji na treningach, co też było dużym problemem. Mentalnie to wszystko nie pomagało i nawet grając dobre spotkanie, jedna stracona bramka nas podłamywała. Brakło nam 2-3 zawodników na newralgicznych pozycjach, głównie obrońcy czy napastnika.
Ten spadek to dotychczas Twój największy zawód trenerski?
Traktuje to jako spory zastrzyk doświadczenia. I patrząc na pozytywy, cieszę się, że poznałem tak świetnych ludzi oraz piłkarzy i miałem przyjemność spędzać z nimi czas na treningach.
Latem większość zawodników opuściła Nysę. Dlaczego trener Krzysztof Konowalczyk pozostał w klubie?
Już pod koniec sezonu w czwartej lidze prowadziłem rozmowy z zarządem oraz z zawodnikami. Wiedziałem, kto odejdzie, a kto zostanie i jakie mamy założenia i plany na ligę okręgową. Podobała się mi możliwość pracy z nowym i młodym zespołem. Dałem się przekonać, że to będzie ciekawe wyzwanie i nie żałuje pozostania w klubie. Mamy bardzo fajny zespół i kapitalną atmosferę. Wiemy, że idziemy powoli, ale do przodu.
Bilans jesienny oddaje potencjał zespołu?
Nie oddaje w ogóle, ale spodziewałem się tego. Potrzebowaliśmy czasu i nadal go potrzebujemy. O naszym potencjale powinna więcej powiedzieć runda rewanżowa.
Kto z młodych graczy w tej rundzie najbardziej Tobie zaimponował, kto zaskoczył na plus?
Nie chciałbym tutaj wymieniać jednego zawodnika. Mamy bardzo młody zespół i każdy z tych chłopaków robi postępy. Oczywiście wiem, kogo można pochwalić i wyróżnić, ale robię to w naszym zamkniętym środowisku.
Największa bolączka to gra defensywna?
Nie da się ukryć, straciliśmy 42 gole. Pracowaliśmy nad tym i pod koniec rundy było już trochę lepiej. Na pewno potrzebujemy wzmocnić kadrowo linię obrony, a w okresie zimowym nie jest to łatwe.
Defensywa to była jedyna formacja, wymagająca w okresie zimowym wzmocnień? Czy może tej drużynie potrzeba była więcej doświadczonych graczy?
Potrzebujemy na pewno obrońców i może jednego albo dwóch skrzydłowych. To są pozycję, na które będziemy próbowali kogoś znaleźć. Jest jeszcze kwestia drugiego napastnika czy bramkarza, ale wiemy, że nie uda się tego wszystkiego zrealizować w okresie zimowym. Kwestia doświadczenia w naszym przypadku nie gra tak ważnej roli, nie gramy o awans.
W rundzie wiosennej Nysa będzie uwikłana w walkę o utrzymanie?
Jeżeli będziemy zdrowi i nie przytrafią się poważne kontuzje, to nie martwiłbym się o to. Jesteśmy w stanie grać coraz lepiej, co pokazała końcówka rundy jesiennej.
Rozmawiał Dawid Broniszewski